Niezapomniany Benedykt Korczyński z ekranizacji powieści Elizy Orzeszkowej "Nad Niemnem". Mistrz Zakrzeński włożył w usta Benedykta rytmiczny pięciozgłoskowiec "To, tamto, ten, tego, ten", - niby nic a jakie genialne.
A nie prawda. Widziałam kiedyś film dokumentalny z panem Januszem, który mówił, skąd takie powiedzonko.
Po prostu Benedykt Korczyński wspominał czasy powstania styczniowego, w którym zginął jego brat Andrzej. A z powodu cenzury nie mógł mówić o tym głośno. Stąd powstało jego powiedzenie ""to, tamto, ten, tego, ten" jakby chciał powiedzieć: "To powstanie, ten zryw był czymś wielkim i ważnym. Tego już nigdy nie będzie".
Obejrzyjcie sobie "Pasje pana Janusza", czyli rozmowę Rafała Mroczka z Januszem Zakrzeńskim.
Całkiem logiczne wytłumaczenie :) W filmach lat osiemdziesiątych roi się od symboli ukrytych między wierszami. Trzeba było się nieśle nakombinować by "przemycić" ów symbol przed cenzurą
W powieści Benedykt też to mówił.Właśnie z tego powodu,co napisała poprzedniczka.Cenzura carska nie pozwoliłaby umieścić w powieści słów powstanie,itd.Przecież łatwo zorientować się,że Benedykt wypowiada te słowa,gdy porusza bolesne dla niego tematy,gdy mówi o pójściu z Justyną do Bohaterowiczów (przecież to nazwisko przypomina mu o jego bracie i powstańcach).
No tak, to prawda. Nawiasem mówiąc Benedykt Korczyński już zawsze będzie miał dla mnie twarz i głos pana Zakrzeńskiego. Niech się schowają Justynka i Janek. To Benedykt grany przez pana Janusza rządzi w tym serialu :) A obok niego postawiłbym Anzelma Bohatyrowicza - drugi taki człowiek, co pamięta o dawnych czasach i zgorzknienie go dopada, gdy pomyśli sobie, że to wszystko było na nic. Ci dwaj panowie rządzą na ekranie :)