Stare dobre kino wojenne. Bez żadnych zbędnych wątków czy udziwnień (jak w Pearl Harbor). Jeden z nielicznych film ow amerykańskich w których z amerykanów nie robi sie super herosów. Wpełni zasługuje na 8/10
Przede wszystkim jest zrobiony na zasadzie relacji z wydarzeń, bez wkręcania jakichś ubocznych wątków (np. miłosnych) dla większej oglądalności. Nie jestem historykiem, nie badam zgodności z faktami, ale podobała mi się taka "forma" filmu:):p
Taka ,,forma" jest moim zdaniem znacznie lepsza dlatego ze ma poprostu wyznaczona grupę odbiorców. W większości filmów (szczególnie amerykańskich :D) upycha sie wątek historyczno/militarny i miłosny dla ,,podkrecenia" liczby widzów łącząc dwa style zeby na film poszli zarówno faceci jak i kobiety. Ja tam czegoś takiego nie popieram. Poprostu dla mnie miłość o wojna to nie sa dobra połączenia i dlatego Tora! Tora! Tora! jest bardzo dobrym filmem.
O tym samym piszemy, tylko różnymi słowami:) U mnie 7, ponieważ nie lubię języka japońskiego, nic na to nie poradzę- nie lubię i już. Ale film jest bardzo dobry:)
Też nie lubie japońskiego(to taki strasznie szybki bełkot :) ale angielski z japońskim akcent...nawet nie chce wiedzieć jakby to wyszło :)
Zgadzam się. Amerykańscy patrioci musieli się zadowolić ostatnim zdaniem Yamamoto o podrażnionym olbrzymie, rządnym zemsty :)
"Pearl Harbor" to bardziej melodramat, a niżeli film wojenny, gdzie atak jednak schodzi tam na drugi plan.