Prosta historia z dobrymi aktorami w rolach głównych w zupełnie słabym filmie.
W filmie poznajemy typową rodzinę Kubinów model 2+2. Zapowiadają się wspaniałe wakacje na jachcie dla rodziców i psa, którzy wybierają się w kierunku Wyspy Bożego Narodzenia. Z dala od dzieci, które zostaną same w domu. Same, nie znaczy że bez kontroli rodziców. W obecnym świecie nie jest problemem zadzwonić na Skypa z jachtu do Pragi.
Dzieci to Eryk i Anna już mają plan jak wykorzystać pustą chatę. Pomaga im w tym koleżanka Anny luzacka Krystyna. Jak się okazuje to również dziewczyna Eryka, którego na ekranie widzimy jako ciepłego klucha, strasznie dziwny charakter i chyba miłośnik wczesnej fryzury Bibera.
Dzieci w domu, rodzice na jachcie pływają i co koniec filmu? No nie. Okazuje się, że Eryk olewa szkołę i żeby go pilnować podczas braku rodziców pojawia się wujek Martin, który rozkręci akcję na ekranie. Może nie akcję, ale wprowadzi coś nowego do tej historii.
Film w sumie długi i ciągnący się. Pełno martwych scen. Dużo niepotrzebnych ujęć wydłużających film. W sumie ciekawa historia, ale źle wykonana. Pierwsza część filmu zupełnie rozegrana w zły sposób. W drugiej zaczyna się coś dziać na ekranie. Historia rodzinna nabiera rumieńców z niezłą końcówka. Sam pies jest też bohaterem tego filmu. któremu reżyser poświecił dużo czasu na ekranie. Dlaczego i po co? Co to miało wnieść do filmu i przedłużać ten film o kilkanaście minut?
W sumie film taki sobie do zobaczenia ale nie powala. Jak widać jeździ sobie po małych, lokalnych festiwalach tu i tam wygrywając lokalne nagrody złotych kaleson czy złotej patelni zupełnie nic nie wartych.
Ocena 4****