Ona nie wie czy jego śmierć była przypadkiem. Obawia się, że nie. Że nie poradził sobie z jej talentem. Czuje się winna. Wypiera się więc swojego potencjału. Pisze gnioty. Spotyka się z głupawym osiłkiem. Broni się przed kolejną miłością, bo on w niej dostrzegł to, co ona uznała za skazę. By mogła się z nim związać musi poradzić sobie z poczuciem winy trzymającym ją przy jego poprzedniku. Musi więc zaakceptować siebie. W końcu decyduje, że nie chce być jak kot i zadowalać się w życiu ciepłym miejscem na piecu. Pozwala, by jej piosenka ujrzała światło dzienne dając ją idealizującej swojego gwiazdora dziewczynie. Takiej jaką sama była. W jego cieniu nie dostrzegając własnej wielkości. Inteligentny, wnikliwy i prawdziwy psychologicznie scenariusz.
Nie wiem, jak oglądałeś film, ale ona nie miała nigdy wątpliwości co do tego, że jego śmierć była wypadkiem. Dopiero pisarz poddał to w wątpliwość, a w końcu wyszło na to, że to było tylko jego dopowiedzenie związane z samobójstwem jego ojca.
Przed chwilą skoczyłam oglądać ten film, nigdzie nie bylo powiedziane, że miał guza mózgu.
Świetne podsumowanie. Od strony psychologicznej scenariusz, postaci nakreślone bardzo trafnie.
Słusznie zwróciłeś uwagę, że Hannah, którą dręczy wiele wypieranych pytań i poczucie winy,
musi w pierwszej kolejności zaakceptować siebie i wyjść z cienia zmarłego ukochanego,
aby pozwolić sobie żyć dalej i uwolnić swój potencjał. Poruszający film.