„Plac Vendome” to film, którego tytuł wziął się od pewnego miejsca w Paryżu. Miejsca, które jest domem dla hotelu Ritz, paru luksusowych butików oraz… najdroższych europejskich sklepów
użytkownik Filmwebu
Filmweb A. Gortych SpĂłĹka komandytowa
„Plac Vendome” to film, którego tytuł wziął się od pewnego miejsca w Paryżu. Miejsca, które jest domem dla hotelu Ritz, paru luksusowych butików oraz… najdroższych europejskich sklepów jubilerskich. Jest również miejscem, w którym Catherine Deneuve znowu pokazuje, że jest perełką światowego kina. W momencie, gdy film był kręcony, Deneuve miała 56 lat. Jest to co prawda piękny wiek, ale też taki, w którym hollywoodzkie aktorki żegnają się z poważnymi rolami, by grać mniej lub bardziej sympatyczne babcie głównych bohaterów. Catherine jednak jest wyjątkiem, jest kobietą, która pozostaje olśniewająca bez względu na wiek. W „Placu Vendome” wciela się w rolę Marianne Malivert, nieszczęśliwej alkoholiczki, żony wybitnego jubilera (Bernard Fresson). Zajęta zmienianiem klinik odwykowych, Malivert jest zbyt pochłonięta sobą, by zauważyć, że jej mężowi zagląda w oczy bankructwo. Któregoś dnia pan Malivert wraca do domu z woreczkiem, w którym znajduje się pięć doskonałej jakości brylantów, które oddaje pod opiekę żony, by następnego dnia popełnić samobójstwo. W następnych odsłonach wychodzi na jaw, że brylanty są kradzione, a sfrustrowana Marianne okazuje się być osaczona ze wszystkich stron – przez przedstawicieli przedsiębiorstwa De Beers, którzy uważają, że brylanty zostały skradzione z ich zapasów; przez pogardliwego szwagra (Francois Berleand), który potrzebuje pieniędzy, by ocalić swoją firmę przed plajtą i przez tajemniczego Battistelliego (Jacques Dutronc), przedsiębiorcę z koneksjami z rosyjską mafią. Wszystkie zderzenie z przeciwnikami okazują się mieć terapeutyczną wartość dla Marianne, która wreszcie dorasta do sytuacji, wyrzucając wszystkie butelki wina, które znajduje w domu. Na nowo odkrywa w sobie samodzielną businesswoman, którą niegdyś była. Smaczku filmowi dodaje fakt, że Battistelliego i Marianne łączyło namiętne uczucie, któremu nie dano szansy rozkwitnąć. Nie jest rzeczą trudną wyobrazić sobie Diane Keaton czy Meryl Streep grające Marianne w wysokobudżetowym hollywoodzkim dramacie, lecz „Plac Vendome” wymaga bardziej powściągliwego podejścia do sprawy. Dzięki Deneuve film zyskuje mnóstwo możliwości, by zaskoczyć i oczarować widza. Dane jest nam oglądać cudowne suknie, w których bohaterka przechadza się po salonach oświetlonych przyćmionym światłem, które nie pozwala nam dojrzeć wszystkich szczegółów. Ten specyficzny nastrój, podtrzymywany przez panią reżyser Nicole Garcię, jest jednym z tych, które napawają nas smutkiem, rezygnacją i wątłymi nadziejami. Pani Garcia jest niezwykle wszechstronną osobą, sama jest aktorką („Wujaszek z Ameryki”) i scenarzystką („Co drugi weekend”), więc doskonale wie, jak trafić do widza. Scenariusz, który tu napisała (do spółki ze Jacques Fieschi) jest wypełniony zbytecznymi wątkami – Emmanuelle Seigner okazuje się kochanką Battistelliego, ekspedientką w butiku Maliverta, adwokatem Jean-Pierra Bacri oraz osobą, która czuje niewyjaśniony pociąg do Marianne. Pomimo tak wielu części składowych film się broni i nie traci swojego klimatu, a widz pozostaje skupiony. Po królewsku cierpiąca, wyrafinowanie zwycięska i czysto imponująca, Deneuve okazuje się wciąż widowiskowo wspaniała.